czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział XIII (Irene)

Witajcie, moi drodzy ubodzy w duchu! No a więc, w imieniu swoim i współtwórczyń bloga pragnę was najmocniej przeprosić za tak chamską przerwę. W ostatnim czasie wiele się wydarzyło. Każda z nas miała własne zmartwienia i tym podobne. Obiecuję wam, że posty będą umieszczane w miarę regularnie. A teraz zapraszam do czytania. Ostrzegam, możecie się nieźle zdziwić tym, co przeczytacie, zadziwić, nie wiem co jeszcze. Ale mam nadzieję że wam się spodoba. A, pozwoliłam sobie podzielić to na dwie lub więcej części, z niezbyt ważnych powodów.


Część I
7:36
Obudziły mnie oślepiające promienie słońca. Mimo półprzymkniętych powiek widziałam całkiem dokładnie. Na mahoniowym krześle leżała moja sukienka, ta czarna z baskinką. W słońcu błyszczała klamerka męskiego, skórzanego paska. Z poręczy łóżka zwisała jasna koszula, na podłodze nieopodal spodnie z miękkiego materiału. Jeden but na obcasie został malowniczo rzucony na sofę, wraz z czarną pończoszką. Drugiego buta i drugiej pończoszki nie było widać. Powoli uniosłam się na łokciach. Poczułam coś dziwnego na ręce. No tak, przecież jak ostatnia idiotka podcięłam żyły. Opadłam z powrotem na poduszki. Co tu się w ogóle wydarzyło? W głowie mi szumiało jak diabli. Jak przez mgłę pamiętałam tamtą noc.  Z rozmyślań wyrwał mnie czyjś równy oddech. Rzuciłam okiem na miejsce obok mnie i zamarłam. Na poduszce, z jedną ręką pod nią leżała jedna z najprzystojniejszych głów, jakie widziałam. Głowa miała gęste, ciemne włosy, lekko rozchylone usta i zaciśnięte powieki. Spojrzałam niżej. Poza głową zachwyciła mnie ładnie wyrzeźbiona, ale nie przesadnie, klatka piersiowa. Dalsze widoki przysłaniało mi śnieżnobiałe prześcieradło. Skądś go kojarzyłam. Anioł? Nie… Olśniło mnie. Po chwili zerwałam się z łóżka, łapiąc za skraj prześcieradła. Pociągnęłam mocno, dostarczając sobie na chwilę przyjemnych widoków, lecz obudziłam przez to właściciela ładnej głowy. Owinąwszy się skromnie prześcieradłem złapałam za pustą butelkę, która w razie czego mogłaby posłużyć za niezłą broń.
- Ty.. jak… skąd.. co ja tu robię, do cholery?!
Mój przystojny napastnik jedynie zaśmiał się, wciąż zaspany. Ścisnęłam mocniej szyjkę butelki. W takich momentach ludzie robią głupie rzeczy. W moim przypadku głupią rzeczą było rzucenie się na przystojniaka, próbując mym wątłym ciałem cokolwiek zadziałać. I chodzi mi tu o samoobronę. W końcu, odsunięta od siebie i uspokojona zostałam posadzona na łóżku z lampką wina w dłoni. Rzuciłam pytające spojrzenie mężczyźnie przede mną.
- Wytłumaczysz mi cokolwiek?
Ciemnowłosy uśmiechnął się szaleńczo, tak, że zadrżałam.

- Witamy w piekle, pani Adler.



2 komentarze:

  1. Robi się coraz bardziej intrygująco :) Ale się trochę pogubiłam, czy ona umarła i co to za facet i gdzie ona wylądowała?! Czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, zdradzę tylko jedno słowo - miss. Ciąg dalszy nastąpi :D

    OdpowiedzUsuń