Czarna
koronkowa sukienka do połowy ud leżała na mnie idealnie i pasowała do czarnych
szpilek. Jak zwykle, postawiłam na ostry makijaż typu smoky eyes oraz
krwistoczerwone usta. Klasyka. Jeszcze raz spojrzałam w lustro. Jaśniejszy kolor włosów rzeczywiście poprawił
mój wygląd. A może to zasługa nowej fryzury? Delikatnie pogładziłam czekoladowe
loki spływające mi po plecach.
- Carlotta,
jak wyglądam? – zapytałam makijażystkę, mimo że znałam odpowiedź.
- Jak milion
dolarów, pani Adler – zażartowała dziewczyna.
- Nie
podlizuj się. Powiedz prawdę. Dziś ważny wieczór.
- Ale to
prawda! Pasują pani kręcone włosy. Holmes zemdleje na pani widok.
- Lepiej,
żeby nie mdlał.
Nagle
rozległ się dzwonek w drzwiach. Zerknęłam na zegar wiszący nieopodal. Za
piętnaście ósma. Do boju. Mam jedynie nadzieję, że tym razem Watson go nie pobije.
Wysłałam Carlottę do drzwi, a sama rozsiadłam się wygodniej w fotelu. Po chwili
wszedł, a ja zamarłam…
Od dawna go
nie widziałam. Mimo, że wciąż nosił swój ciemny płaszcz i granatowy szalik
wyglądał nieco inaczej. Przez te lata rysy wyostrzyły mu się, a blask oczu
delikatnie osłabł. Jedno pozostawało niezmienione. Jego czarne, kręcone włosy i
fakt, że Sherlock Holmes pozostawał diablo przystojny. Ocknęłam się z zadumy
stwierdziwszy, że należy się przywitać. Wstałam więc i poprawiłam sukienkę klnąc
w myślach swój wybór, gdyż sukienka, choć elegancka i seksowna, była
niewątpliwie krótka. Podeszłam bliżej i z szybko odgoniłam pragnienie, by
rzucić się na niego. Zamiast tego wybąknęłam krótkie:
- Witaj.
Zauważyłam z
satysfakcją, że i on nie może się opanować. A jednak, nie tylko ja tęskniłam.
- Witaj,
Irene. Przejdźmy do rzeczy.
- Powoli,
powoli, powściągliwiej. Mamy czas.
Gestem zaprosiłam
go by usiadł przy stoliku do kawy zastawionym chińską porcelaną. Po chwili
weszła Carlotta z herbatą, mlekiem, cukrem i ciasteczkami.
- A zatem,
miło mi cie widzieć. – powiedziałam nalewając herbatę do dwóch filiżanek – Jak życie?
- Dobrze.
- Coś
ukrywasz. Tylko co?
- Mam
pytanie.
- Pytaj.
- Czego ode
mnie chcesz? Powiedz, Irene, do czego potrzebny ci prosty detektyw?
- Jakiś ty
skromny. Mówią, że swoimi śliczniutkimi oczętami potrafisz rozpoznać, co
człowieka trapi. Popatrz na mnie… i powiedz.
Wiedziałam,
że nic nie powie. To co w tamtej chwili zrobił zdziwiło mnie najbardziej.
- Od
tygodnia śledzisz mój życiorys, Sprawdzasz gdzie chodzę i z kim się spotykam.
Wszędzie masz swoich informatorów, którzy dostarczają ci najróżniejszych
szczegółów z mojego życia. Pytanie – po co?
- Nie
domyślasz się?
- Domyślam. –
odparł wstając. Począł chodzić po pokoju wyraźnie czymś strapiony. – A więc
Irene Adler ma problem i to poważny. Czyżby Irene Adler jednak miała serce?
- A nie
łatwiej się przekonać? – mruknęłam półszeptem. Tym razem nie wytrzymałam.
Wszelkie stawiane przeze mnie mury runęły a ja zrozumiałam straszliwą prawdę.
Jedyne, czego w tym momencie pragnęłam, było rozpłakać się. I stało się. Jedna,
mała łza popłynęła po policzku rozmazując tusz i czarny cień do powiek.
- Wyjdź. Idź
stąd, znikaj z mojego życia. – wyparowałam. – Byłam głupia. Wtedy miałam
okazję, by cię zabić. Nie miałabym teraz takiego problemu. Wyjdź...
W tak
trudnych chwilach często wypowiadamy słowa, których nie chcemy. Tak i ja w
tejże chwili nie pragnęłam, by Sherlock wyszedł. Chciałam, by został tu, przy
mnie. Tymczasem on bawił się jedną z czerwonych róż z bukietu stojącego na
toaletce.
- Chyba cię
rozumiem. Ale nie mogę dopuścić do siebie tej myśli. – powiedział Holmes, po
czym wyszedł, rzuciwszy mi na kolana różę.
Zostałam
sama, w cichym, zimnym salonie. Zostałam sama z jedną, straszliwą myślą…
Zakochałam
się.
Kolejny genialny rozdział o Irene. Zakochana Irene to zawsze bylo to co chcialam zobaczyc.
OdpowiedzUsuńTylko czemu ten rodział taki krotki? :(
Przepraszam, chciałam delikatnie wprowadzić was w świat Irenki ;) IA
OdpowiedzUsuń