wtorek, 13 maja 2014

Rozdział VIII (Irene)

Czarna koronkowa sukienka do połowy ud leżała na mnie idealnie i pasowała do czarnych szpilek. Jak zwykle, postawiłam na ostry makijaż typu smoky eyes oraz krwistoczerwone usta. Klasyka. Jeszcze raz spojrzałam w lustro.  Jaśniejszy kolor włosów rzeczywiście poprawił mój wygląd. A może to zasługa nowej fryzury? Delikatnie pogładziłam czekoladowe loki spływające mi po plecach.
- Carlotta, jak wyglądam? – zapytałam makijażystkę, mimo że znałam odpowiedź.
- Jak milion dolarów, pani Adler – zażartowała dziewczyna.
- Nie podlizuj się. Powiedz prawdę. Dziś ważny wieczór.
- Ale to prawda! Pasują pani kręcone włosy. Holmes zemdleje na pani widok.
- Lepiej, żeby nie mdlał.
Nagle rozległ się dzwonek w drzwiach. Zerknęłam na zegar wiszący nieopodal. Za piętnaście ósma. Do boju. Mam jedynie nadzieję, że tym razem Watson go nie pobije. Wysłałam Carlottę do drzwi, a sama rozsiadłam się wygodniej w fotelu. Po chwili wszedł, a ja zamarłam…
Od dawna go nie widziałam. Mimo, że wciąż nosił swój ciemny płaszcz i granatowy szalik wyglądał nieco inaczej. Przez te lata rysy wyostrzyły mu się, a blask oczu delikatnie osłabł. Jedno pozostawało niezmienione. Jego czarne, kręcone włosy i fakt, że Sherlock Holmes pozostawał diablo przystojny. Ocknęłam się z zadumy stwierdziwszy, że należy się przywitać. Wstałam więc i poprawiłam sukienkę klnąc w myślach swój wybór, gdyż sukienka, choć elegancka i seksowna, była niewątpliwie krótka. Podeszłam bliżej i z szybko odgoniłam pragnienie, by rzucić się na niego. Zamiast tego wybąknęłam krótkie:
- Witaj.
Zauważyłam z satysfakcją, że i on nie może się opanować. A jednak, nie tylko ja tęskniłam.
- Witaj, Irene. Przejdźmy do rzeczy.
- Powoli, powoli, powściągliwiej. Mamy czas.
Gestem zaprosiłam go by usiadł przy stoliku do kawy zastawionym chińską porcelaną. Po chwili weszła Carlotta z herbatą, mlekiem, cukrem i ciasteczkami.
- A zatem, miło mi cie widzieć. – powiedziałam nalewając herbatę do dwóch filiżanek – Jak życie?
- Dobrze.
- Coś ukrywasz. Tylko co?
- Mam pytanie.
- Pytaj.
- Czego ode mnie chcesz? Powiedz, Irene, do czego potrzebny ci prosty detektyw?
- Jakiś ty skromny. Mówią, że swoimi śliczniutkimi oczętami potrafisz rozpoznać, co człowieka trapi. Popatrz na mnie… i powiedz.
Wiedziałam, że nic nie powie. To co w tamtej chwili zrobił zdziwiło mnie najbardziej.
- Od tygodnia śledzisz mój życiorys, Sprawdzasz gdzie chodzę i z kim się spotykam. Wszędzie masz swoich informatorów, którzy dostarczają ci najróżniejszych szczegółów z mojego życia. Pytanie – po co?
- Nie domyślasz się?
- Domyślam. – odparł wstając. Począł chodzić po pokoju wyraźnie czymś strapiony. – A więc Irene Adler ma problem i to poważny. Czyżby Irene Adler jednak miała serce?
- A nie łatwiej się przekonać? – mruknęłam półszeptem. Tym razem nie wytrzymałam. Wszelkie stawiane przeze mnie mury runęły a ja zrozumiałam straszliwą prawdę. Jedyne, czego w tym momencie pragnęłam, było rozpłakać się. I stało się. Jedna, mała łza popłynęła po policzku rozmazując tusz i czarny cień do powiek.
- Wyjdź. Idź stąd, znikaj z mojego życia. – wyparowałam. – Byłam głupia. Wtedy miałam okazję, by cię zabić. Nie miałabym teraz takiego problemu. Wyjdź... 
W tak trudnych chwilach często wypowiadamy słowa, których nie chcemy. Tak i ja w tejże chwili nie pragnęłam, by Sherlock wyszedł. Chciałam, by został tu, przy mnie. Tymczasem on bawił się jedną z czerwonych róż z bukietu stojącego na toaletce.
- Chyba cię rozumiem. Ale nie mogę dopuścić do siebie tej myśli. – powiedział Holmes, po czym wyszedł, rzuciwszy mi na kolana różę.
Zostałam sama, w cichym, zimnym salonie. Zostałam sama z jedną, straszliwą myślą…

Zakochałam się.

2 komentarze:

  1. Kolejny genialny rozdział o Irene. Zakochana Irene to zawsze bylo to co chcialam zobaczyc.
    Tylko czemu ten rodział taki krotki? :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, chciałam delikatnie wprowadzić was w świat Irenki ;) IA

    OdpowiedzUsuń