Zmęczona przeciągnęłam się na krześle i rozmasowałam kark
poczym wzięłam ogromny łyk siódmej już dzisiaj kawy. Od kilku dni siedziałam nad sprawą zniknięcia
informacji na temat Moriarty’ego i byłam już tym szczerze zmęczona lecz ciekawość i myśl, że jeśli może uda mi się
dojść kto jest jego wtyczką poprawi moją sytuacje w oczach Sherlocka była
silniejsza i nie dawałam za wygraną.
-Molly idziemy z dziewczynami do baru dołączysz się?-
spytała wychodząc Alice koleżanka z pracy a ja wskazałam na biurko zawalone
papierami.
-Kiedy indziej- odparłam z uśmiechem i pomachałam jej na do
widzenia. Po godzinie przeszukiwania papierów oczy zaczęły same mi się zamykać
więc postanowiłam pójść po kolejną kawę.
Kiedy doszłam do szpitalnej kawiarenki ku mojemu zaskoczeniu przy małym
stoliku w koncie dostrzegłam samotnie
siedzącego starszego z braci Holmes.
-Nie w pracy?- spytałam nieśmiało. Nie znałam go dobrze lecz
z tego co o nim słyszałam jest pracoholikiem i całymi dniami od rana do
wieczora przesiaduje w pracy. Spojrzał na mnie i tylko uśmiechnął się smutno.
Nie był podobny do brata nie miał czarnych loczków czy wydatnych kości
policzkowych lecz miał to samo przenikliwe spojrzenie.
-Pewnie szukasz Sherlocka. Nie ma go tutaj , dawno tu nie
zaglądał i nie wiem gdz…
-Nie szukam mojego
brata- przerwał mi poczym dodał - wiem doskonale gdzie jest. Jest na randce.
Zakrztusiłam się kawą i zaczęłam głośno kaszleć. Sherlock?
Randka? Te dwa słowa do siebie na pasują…
-Sherlock… Sherlock Holmes ten Sherlock Holmes jest na
randce?- spytałam sama nie wierząc w to co mówię.
-Tak można powiedzieć, że chodzi cały w skowronkach …oczywiście
jak zawsze-dorzucił sarkastycznie. Zacisnęłam dłonie w pięści i schowałam je do
kieszeni, poczułam, że cała się czerwienie
Odstawiłam kubek i wybiegłam zawstydzona z sali. Zatrzymałam się dopiero
przy drzwiach od laboratorium wtargnęłam do środka. Łzy płynęły mi strumykiem
po policzkach i ciężko opadały na śnieżno biały fartuch. Nie powinno mnie to
interesować przecież nie jesteśmy razem ani nic z tych rzeczy… jednak coś we
mnie pękło… Te nad godziny…te całe poszukiwanie informacji…. te dacie pomiatać
sobą tylko dlatego, że miał zły humor.. pomogłam mu nawet sfingować własną
śmierć! Zerwałam dla niego zaręczyny z prawdopodobnie jedynych mężczyzną który
od razu ode mnie nie uciekł! To wszystko dla niego! Tyle poświeceń przez te
wszystkie lata a on i tak traktuje mnie jak jakiegoś psa a nawet gorzej. Chwyciłam pierwszą lepszą rzecz która wpadła mi pod rękę jak okazało się była to szklana waza i rzuciłam nią o ścianę patrząc jak rozsypuje się w drobny mak. Skuliłam się w rogu pokoju i gorzko płakałam siedziałam tak przez kilka minut
przypominając sobie te wszystkie chwile kiedy coś dla niego robiłam a on…. Musze wziąć się w garść…. muszę przestać być
jego ofiarą a w tym pomoże mi tylko jedna osoba. Wstałam strzepałam brud z ubrania
i wyciągnęłam z kieszeni telefon. Wykręciłam numer. Trzy sygnały…cztery… już
chciałam się rozłączyć kiedy usłyszałam.
-Słucham?
-Eee….hej nie wiem czy mnie pamiętasz… z tej strony Molly.
Słyszałam, że chcesz dopaść Sherlocka Holmesa. Jim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz